Nie należę do tzw. grupy fachowców zajmujących się prowadzeniem projektów, ale staram się jakoś normalizować prowadzone działania. Bo to wychodzi szybciej, taniej i łatwiej.
Ostatnio zostałem poproszony o pomoc przy małym wdrożeniu.
Zadanie wyglądało to w sposób następujący: klient chce coś kupić żeby coś tam wdrożyć, a najlepiej, żeby potem się nie wtopił, bo jak kupi za mało, to będzie problem z dokupieniem, ale jeszcze najlepiej, żeby zarząd nie dostał zawału od wysokości nakładów, które musi ponieść. ;)
Nie wiadomo dokładnie, co klient będzie wdrażał, nie wiadomo na ilu stacjach roboczych, nie wiadomo w ilu lokalizacjach...
Więc jak tu określić potrzeby klienta, kiedy nic nie wiadomo ;)
Co więcej, na spotkaniu z klientem okazało się, że klient też do końca nie wie co musi wdrożyć. To znaczy, wie jakie oprogramowanie będzie wdrażane, ale nie wie, jakie wymagania stawia ono sprzętowi i sieci. Cudownie. I jak tu zaoferować coś, co spełni oczekiwania klienta, a jednocześnie nie położy finansowo jego firmy?
Więc jakbym to widział?
1. Ustalenie celu głównego i celi (celów) 2 poziomu.
2. Ustalenie wymagań dla sprzętu i sieci (często rozległych) stawianych przez wdrażane oprogramowanie. Nie obędzie się tu bez pomocy firm drażających dane rozwiązanie, ponieważ z reguły wiedzą co sprzedają i mają doświadczenie.
3. Wycena sprzętu, oprogramowania i licencji przez dostawcę.
4. Analiza przez klienta kosztów do osiągniętych korzyści i odrzucenie/przyjęcie celów 2 poziomu.
5. Zakup i wdrożenie...
Jak na razie czekamy na ruch klienta... ;)
poniedziałek, 23 czerwca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz